
AI w tłumaczeniach literackich - czy może zastąpić tłumaczy?
Spis treści
O sztucznej inteligencji napisałem na naszym blogu już niemało, ale mniej lub bardziej celowo omijałem ten jej aspekt, który jest najbliższy mojemu sercu (oraz – nie oszukujmy się – kieszeni). Chodzi mianowicie o kwestię tłumaczeń maszynowych. Czy duże modele językowe - jak ChatGPT albo specjalistyczne platformy translacyjne, bazujące na AI - są w stanie całkowicie zastąpić ludzi takich jak ja, czyli tłumaczy tekstów literackich?
Jako tłumacz literatury z ponad dwudziestoletnim stażem pytanie to zadaję sobie już od dość dawna, obserwując z niepokojem – zapewne niewiele różniącym się od niepokoju przedstawicieli innych branż, którzy obawiają się zastąpienia przez AI – rozwój narzędzi translatorskich, bazujących na sztucznej inteligencji.
Sztuczna czy ludzka inteligencja?
Przekład literatury jest w pewnym stopniu sztuką balansowania między wiernością a kreatywnością (George Bernard Shaw miał ponoć powiedzieć, że kobiety są jak tłumaczenia: piękne nie są wierne, a wierne nie są piękne). Wykonanie automatycznego przekładu instrukcji do pralki jest czymś zupełnie innym niż przetłumaczenie książki osadzonej w konkretnych realiach kulturowych, cechującej się określonym stylem językowym i wymagającej zachowania spójności charakterów wypowiedzi poszczególnych bohaterów, bez którego nie uda się nam, czytelnikom, stworzyć z nimi więzi emocjonalnej, tego zaś obecna AI nie potrafi. Sztuczna inteligencja, póki co, nie jest też w stanie wychwycić prozaicznych przeoczeń pisarza (zdarza się najlepszym!). Świetnie pamiętam wciągający thriller, jaki tłumaczyłem kilka lat temu. Jedna ze scen była opisana z dwóch różnych perspektyw: operatora śledzącego położenie wyposażonych w urządzenia GPS osób, oznaczonych na jego ekranie kolorowymi kropkami oraz – dziesiątki stron później – osoby będącej jedną z owych kropek. Okazało się, że czerwona i zielona kropka[1] robiły w obu scenach coś trochę innego i obie wersje sceny należało ujednolicić, aby czytelnik nie poczuł się zdezorientowany. Tutaj, nie chwaląc się, dzisiejsza AI raczej nie… połączyłaby kropek. Trzeba też pamiętać, że mechanizmy sztucznej inteligencji oparte na metodach statystycznych nie myślą samodzielnie, a jedynie – choć oczywiście robią to niezwykle sprawnie – powielają dane, jakimi ich karmimy. Uporczywie powtarzany błąd w danych wejściowych odbije się na tym, co ujrzymy w wynikach, czego przykładem może być anegdotka z dawnych czasów, kiedy to dzięki zmasowanemu atakowi użytkownicy nauczyli Google Translator, by tłumaczył nazwę zespołu Manchester United jako „Górnik Zabrze”.
Jak AI wpływa na proces tłumaczeń literackich?
Wróćmy jednak do poważniejszej kwestii, jaką jest rola sztucznej inteligencji w pracy tłumaczy literatury. Duże modele językowe radzą sobie z tym zadaniem coraz lepiej i niewątpliwie ułatwiają pracę na podobnej zasadzie, na jakiej uprościła ją cyfryzacja wielu aspektów przekładu, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich dekad: można wyszukać potrzebne źródła w internecie, korzystać z internetowych słowników językowych i synonimów, użyć OCR w przypadku zeskanowanych materiałów źródłowych czy zasugerować poprawki w komentarzach w plikach PDF zamiast używać w tym celu znaków korektorskich, pieczołowicie nanoszonych na wydrukowany tekst. (Czy też tłumaczyć z plików PDF; pamiętam, jak u progu mojej kariery zawodowej dostawałem do tłumaczenia papierowy oryginał z obciętym grzbietem, żeby wygodniej przekładało się kartki). Tłumaczenie maszynowe przebiega też diabelnie szybko, co w wielu zastosowaniach jest bardzo kuszące, bo jeśli efekt jest dobry, może nie ma sensu płacić za ciągnący się tygodniami albo i miesiącami proces przekładu w wykonaniu człowieka… Czego zatem wciąż brakuje dużym modelom językowym, bym zaczął rozglądać się za nowym zawodem?
- nie rozumieją wielopoziomowych znaczeń wynikających z kontekstu historycznego, społecznego i kulturowego,
- nie znają pojęcia abstrakcji i żartów słownych,
- nie potrafią nadać poszczególnym postaciom spójnego indywidualnego rysu charakterologicznego, wyrażającego się w formie wypowiedzi,
- nie umieją nadać pięknej formy tekstom o zabarwieniu poetyckim,
- nie „czytają między wierszami” w sposób, który pozwalałby na dokonywanie świadomych decyzji interpretacyjnych,
- nie uwzględniają sposobu tłumaczenia konkretnych terminów zgodnie z ustaleniami, jakie często zawiera zleceniodawca z tłumaczem.
Czyli mogę spać spokojnie? Niezupełnie. Od czasu, gdy w 1949 roku ukazała się rozprawa Warrena Weavera „Translation”, w której ten amerykański matematyk dopiero rozważał potencjał tłumaczenia tekstów przez komputery, czy też od chwili, gdy w 1953 roku w eksperymencie zorganizowanym z udziałem firmy IBM stworzono system wykonujący proste, bazujące na zaledwie kilkuset słowach przekłady z języka rosyjskiego na angielski (w owych czasach trzeba było nakarmić komputer danymi zapisanymi na kartach perforowanych), dokonał się olbrzymi postęp. Dzięki rozwojowi uczenia maszynowego oraz rosnącym możliwościom obliczeniowym, które pozwalają na obsługiwanie coraz większych modeli językowych, postęp ten trwa i niewykluczone, że w najbliższych latach rola wielu tłumaczy literatury ulegnie zmianie. Zamiast autorstwa, jakim jest proces artystyczny i językowy przekładu dzieła, być może przypadnie nam w udziale praca:
- redaktora i kuratora, który wybiera najlepsze rozwiązania spośród propozycji AI,
- interpretatora, który nadaje przekładowi odpowiedni styl i kontekst,
- eksperta od języka i kultury, który uzupełnia to, czego AI nie jest w stanie wychwycić.
Przyznam, że trudno jest mi się z tym pogodzić i oczami wyobraźni widzę, że pewnego dnia pojawią się książki, które są opatrzone na okładce symbolem „tłumaczone przez człowieka”. Może ludzki pierwiastek przekładu zostanie doceniony tak, jak dzieje się w przypadku płyt winylowych, które przeżywają swoisty renesans, pozwalają bowiem fizycznie obcować z nośnikiem ukochanej muzyki, a nie jedynie z wygodnym, lecz wirtualnym bytem plików MP3 czy strumieniowania?
Czy tłumacze zostaną zastąpieni?
Już niejednokrotnie zdarzało się, że rozwój technologii eliminował całe grupy zawodowe, lecz częściej zmieniał ich charakter. AI może zastąpić niektóre żmudne, techniczne aspekty tłumaczenia, ale jeszcze przez pewien czas nie przejmie roli artysty, jakim jest tłumacz literacki. Przyszłość prawdopodobnie przyniesie współpracę człowieka i maszyny, gdzie AI będzie narzędziem, a tłumacz – jego operatorem i kreatywnym przewodnikiem.
Póki w automatycznie tłumaczonym menu w restauracji grilled turkey jest „grillowaną Turcją”, a out of sight, out of mind bywa mechanicznie tłumaczone jako „ślepy idiota” czuję się względnie bezpiecznie. Czy za pięć lat nadal będę tak się czuł? Well, I don’t know („Studnia, ja nie wiem”). To ostatnie zdanie jest zaczerpnięte ze znakomitego tekstu nieodżałowanego tłumacza i poety Stanisława Barańczaka, który zilustrował w nim wpadki tłumaczeniowe w przekładzie literackim. Polecam!
[1] Dla dobra kropek, ich kolory zostały zmienione.
Zobacz nasze propozycje
-
- Druk
- PDF + ePub + Mobi
(40,20 zł najniższa cena z 30 dni)
43.55 zł
67.00 zł (-35%)